Wywiad

05:36 goolejador 0 Comments

Jestem energetycznym wampirem!


Jak zostaje się doktorem na uniwersytecie?

Za moich czasów były dwie drogi, którymi można było podążać by zostać doktorem. Albo należało zostać uczestnikiem studiów doktoranckich i to wtedy trwało krócej, od 3 do 5 lat. Była też droga asystentury i to mogło zająć nawet osiem lat.

Którą drogę Pani wybrała?

Studia doktoranckie. Natomiast droga asystentury, to jest po prostu zatrudnienie na uczelni w charakterze pracownika naukowo-dydaktycznego. Taki pracownik miał odpowiednio więcej czasu na przygotowanie doktoratu, był do tego zresztą zobowiązany, ponieważ awans czy pozyskiwanie kolejnych grantów, to w sumie istota pracy na uczelni.

A można zostać doktorem, nie będąc ściśle związanym z uczelnią?

Jest jeszcze jedna droga, tzn. przygotowanie materiałów, realizacja badań do doktoratu we własnym zakresie, poza formalną ścieżką. Kiedy jest się gotowym do otwarcia przewodu to po prostu wybiera się odpowiednią uczelnię i przystępuje do całej procedury. W takiej sytuacji oczywiście nie jest się w żaden formalny sposób związany z uczelnią, wobec czego jest niebywale trudno funkcjonować. Jeździ się na konferencje za własne pieniądze, trudno o odpowiednią liczbę dni wolnych, egzekwowanie wolnego czasu też nie jest łatwe. Czasem pracodawca może potraktować takie dokształcanie jako coś dobrego, wtedy pracownik ma odpowiednio więcej dni urlopu mu przysługuje i jest mu trochę łatwiej z takim wsparciem. W innym wypadku jest to taki doktorat „z wolnej stopy”.

Co zmotywowało Panią, by zostać doktorem na uniwersytecie?

To była dość skomplikowana, a zarazem oczywista decyzja. O tym, żeby uczyć marzyłam praktycznie od dziecka, natomiast nie interesowało mnie bycie panią nauczycielką w szkole podstawowej. Chodziło mi raczej o taki tryb uczenia, który tak jakby „zapładnia” umysły, trochę je pobudza do niezależności, do funkcjonowania na własny rachunek, do zastanawiania się. Wydaje mi się, że od pewnego pułapu, może już od szkoły ponadgimnazjalnej, a na pewno od studiów jest to możliwe. Tutaj już można traktować tych, których się uczy trochę na zasadzie partnerów, trochę na zasadzie takich „uczniów podążających za mistrzem”, ale nie chodzi mi tutaj, by siebie określać w roli mistrzyni. Bardziej by wzorować się na tym, co robili to starożytny filozofowie, którzy skupiali wokół siebie słuchających, poddawali pewne kwestie pod wątpliwość, podsuwali pewne rozwiązania i w toku dialogu, współpracy umysłów dochodzono do rozwiązań. Ten dialog i sianie pewnego zamętu, wątpliwości jest właśnie możliwy na uniwersytecie. Ten kontakt z młodymi, acz już dorosłymi osobami, to było moje marzenie.

Co jest najistotniejsze w pracy na uczelni?

Kontakt z młodymi ludźmi. Młodymi oczywiście w sposób umowny, zważywszy na grupę 40+ jaką mamy na uniwersytecie. Każdy kto chce się uczyć, nawet 90-letni, jest młody duchem. Miałam też zajęcia okazjonalnie na uniwersytecie trzeciego wieku, to jest najlepsze audytorium z jakim miałam do czynienia! Zdyscyplinowane, zainteresowane tematem, rozgadane, chcące się nauczyć więcej, biorące udział w dyskusji.

Ale taka praca wymaga na pewno ogromu energii, nie lepiej byłoby zająć się czymś bardziej statycznym?

To raczej nie dla mnie. Mam bardzo niecierpliwą naturę, szybko nudzę się różnymi rzeczami, dlatego nie odnalazłabym się w takiej pracy jak np. księgowa lub prawniczka. Natomiast bycie naukowcem, zwłaszcza aspekt dydaktyczny tej pracy, kontakt z młodymi ludźmi, to jest dla mnie coś świetnego. To daje mi możliwość ciągłego rozwoju. Bycie pewnym trybikiem tej maszyny jaką jest uniwersytet niesamowicie dyscyplinuje i mobilizuje. Dzięki temu, że jestem pracownikiem naukowym, że jestem badaczem, mogę właściwie co chwilę zajmować się czymś innym.

A skąd zainteresowanie medioznactwem?

Ja wyewoluowałam z wydziału filologicznego, gdzie wybrałam studia polonistyczne. Nie było wtedy dziennikarstwa jako osobnego kierunku, ale była mowa o tym, że uniwersytet uruchomi cztery specjalizacje, w tym właśnie dziennikarstwo. To nigdy nie nastąpiło, przynajmniej nie w moich czasach, zdaje się, że później miało kształt trochę takiej, wciąż jednak nie pełnej, dziennikarskiej specjalizacji. Pewne elementy komunikacji dziennikarskiej wprowadzono do programu,ale to nie było jakoś specjalnie profesjonalnie realizowane, raczej siłami filologów, literaturoznawców i kulturoznawców z naszego uniwersytetu.

Jak sobie więc Pani poradziła z tym brakiem wymarzonego kierunku?

Musiałam swoje zainteresowania rozwijać na własną rękę. A to, proszę mi wierzyć, nie było łatwe, bo wtedy w całym województwie kujawsko-pomorskim nie było mowy o dziennikarstwie czy medioznactwie. Wtedy, w latach 90-tych właściwie kilka ośrodków w kraju, bodaj Poznań, Warszawa, Kraków mogły się pochwalić takim kierunkiem. W każdym razie ważna w moim wypadku okazała się być praca magisterska, gdzie mogłam pracować nad własnym projektem badawczym. Wybrałam też dobrego promotora, który interesował się tak zwanymi paraliterackimi gatunkami, czyli reportażem, felietonem, esejem. Udało mi się też nawiązać współpracę z prof. Maciejewskim, co mnie zmotywowało, by wybrać badanie felietonów Kisiela. Najpierw pracowałam nad jednym cyklem, a następnie w ramach doktoratu, którym się zajęłam dwa lata po ukończeniu studiów zaczęłam badać wszystkie felietony jakie Kisiel opublikował na łamach „Tygodnika Powszechnego”?

Dlaczego dwa lata po studiach?

Po studiach polonistycznych, studiowałam jeszcze podyplomowo dziennikarstwo, postanowiłam zrealizować marzenie z młodości licealnej więc wykorzystałam to, że takie studia wreszcie się pojawiły.

Pozostając przy tematyce felietonów Kisiela, książka jaką napisała Pani w 2012 roku, gdzie zajmuje się Pani jego pisarstwem, jest oparta na Pani doktoracie?

Tak, to jego rozszerzona wersja , ponieważ, zmieniono niektóre fragmenty pracy i ostatni fragment dotyczący kondycji współczesnego felietonu został napisany jakiś czas później. Felietonem zresztą zajmuję się praktycznie cały czas, ponieważ jest to forma, która wciąż ewoluuje i fascynuje.

Później nastąpiły kolejne publikacje, ukazujące się co roku. Czy w 2015 roku można spodziewać się kolejnej książki?

Tak, tak, niedługo! Właśnie jestem na etapie korekty autorskiej swojej pracy habilitacyjnej, która będzie poświęcona funeralności w mediach.

Temat śmierci w mediach to dość rzadko poruszana kwestia. Nie wiem czy widziałem jakąkolwiek publikację na ten temat.

Takie publikacje są przede wszystkim za granicą, jest nawet bardzo ciekawy, bardzo wysoce wyspecjalizowany periodyk „Omega”, czasopismo dotyczące śmierci i umierania, szeroko rozumianego. Od zwyczajów funeralnych różnych kultur, przez obecność śmierci w mediach, aż po takie kwestie bardziej techniczne i finansowe, typu tanatopraksja [zabieg polegający na zabezpieczeniu ciała zmarłego przed rozkładem – przyp. Red.] czy funkcjonowanie zakładów pogrzebowych. Jest to więc tematyka zajmująca różnych badaczy od językoznawców lub antropologów, aż po ekonomistów. Spotkałam się z angielskimi książkami dotyczącymi rytuałów funeralnych w mediach, które dotyczyły reakcji mediów na śmierć Michaela Jacksona czy innych znanych postaci. Na polskim rynku publikacji naukowych zdaje się, że takie prace nie powstały, a na pewno nie ma monografii na temat śmierci polityków, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem. Bo tego dotyczy konkretnie moja praca.

A skąd taka ambicja by poruszać tak trudny temat? Myślę, ze mogłaby pani znaleźć tematy prostsze, które wymagałyby mniej pracy?

Faktycznie, to bardzo wyczerpujący emocjonalnie temat. Przez pięć lat siedziałam w tekstach i obrazach w jakiś sposób dotykających śmierci. Jest to jednak bardzo trudne, pracowanie z tym wszystkim. Ja już się oswoiłam z tymi obrazami, ale kiedy pokazuje studentom ilustracje, fotografie prasowe czy filmy dokumentalne to proszę mi wierzyć bywa, że ludzie spuszczają wzrok, wbijają wzrok w ławki. Czuje wtedy pewien dyskomfort psychiczny i emocjonalny. Czasami mam wręcz wyrzuty sumienia, że ich tak tą śmiercią „zarażam”. Natomiast ja mam taką endecję do podejmowania się trudnych zadań, co mnie potem kosztuje bardzo dużo. Na tym też jednak polega przyjemność badacza.

Katastrofa smoleńska to bardzo drażliwy temat, zwłaszcza, że po dziś jest wykorzystywana w sposób polityczny. Co Panią zmotywowało, do podjęcia tego tematu?

Ja z tym tematem zżyłam się od początku. Kiedy była katastrofa smoleńska byłam w pracy. To było dla mnie traumatyczne doświadczenie, bowiem studenci byli totalnie rozbici, rozkojarzeni, nie szło zresztą prowadzić zajęć w tym dniu. I kiedy wróciłam do domu, od razu wsłuchiwałam się we wszystkie audycje radiowe i przekazy telewizyjne. Kupiłam też wszystkie możliwe dodatki, które się w tym dniu ukazały. Pojawiła się myśl, że dzieje się coś istotnego, że zaczyna się mówić o różnych osobach z tej feralnej delegacji w taki sposób, w jaki nie mówiło się przez poprzednie lata. Nagle pojawił się zwrot, wszyscy kierowali się zasadą, że o zmarłych mówi się albo dobrze albo wcale. Skontaktowałam się więc z panem dziekanem, któremu pokazałam, że dzieje się coś bardzo istotnego od strony komunikacyjnej. I pan dziekan od razu powiedział, bym się tym zajęła. Piętnastego czerwca już przesłałam mu kilkunastostronicowy konspekt, dziekan pochwalił hipotezę i tak następne kilka lat poświęciłam na badanie tego.

Czyli, jak widzę, badaczem jest się non stop?

Tak, tego się nie wyłącza, nie da się od tego w pewien sposób uciec

Widać to też w social media, gdzie jest Pani bardzo aktywna. Skąd taka chęć, czy te portale służą głównie przekazywaniu informacji, czy bardziej do pewnego kreowania wizerunku?

Każdy kto korzysta z social mediów w pewien sposób kreuje swój wizerunek. Ja też nie wrzucam tam postów o tym jak smakowały mi wczorajsze parówki, tylko staram się starannie dobierać informacje, które mogę opublikować. Staram się też nie odsłaniać „kuchni domowej”, tylko bardziej tę kuchnię medialną czy komunikologiczną. Chętnie komentuję, wciągam ludzi w dyskusję, ujawniam też swoje poglądy, które określiłabym mianem feministycznych, chociaż ja nie jestem zapiekła ideologicznie. Ten feminizm rozumiem raczej jako pochylenie się nad wszystkimi słabymi. Więc jeżeli mężczyznom dzieje się krzywda, jeżeli są nierównouprawnieni w jakimś aspekcie, a w Polsce mamy z tym do czynienia na przykład w kwestii opieki nad dziećmi, to też staję po ich stronie. Uważam, że przede wszystkim należy niwelować nierówności, jakie występują.

A co z Twitterem, tam też widać dużą Pani aktywność?

Tak jest jeszcze Twitter. Ogólnie internet daje masę możliwości, także naukowych. Ostatnio skończyłam kurs e-learningu, który, wymagał ode mnie mnóstwo pracy, ale też poszerzył moje umiejętności. Znajomość nowych mediów uważam za swój pewien obowiązek. Muszę podążać za studentami. Nowe media to ich żywioł, coś z czym dorastaliście. Moja kilkuletnia córka już żywo reaguje na smartfony, tablety czy różne gry wideo. To zmusza mnie do rozwijania się, nie mogę zlekceważyć pewnych narzędzi, które teraz istnieją. Jeżeli chce być nowoczesnym naukowcem to muszę za studentami, urządzeniami czy aplikacjami nadążać. Ta znajomość otwiera wiele nowych drzwi. Na portalu Amazon już można znaleźć wiele publikacji poświęconych gatunkom wypowiedzi dziennikarskich czy medialnych na urządzenia mobilne .

Czyli już internet to zbyt szerokie podejście, już pojawiają się prace zawężające do samego nośnika tych wiadomości?

Tak, właśnie tak. Skupione na tym jak się konstruuje wypowiedź jeżeli ona ma być prymarnie prezentowana na przykład na smartfonie. I właśnie, gdybym nie była użytkowniczką takiego urządzenia to nie znałabym tego, musiałabym bazować na relacjach i wiedzy innych.

Czyli ten kontakt ze studentem jest kluczowy? I nie musi się to odbywać na takich relacjach, że wykładowca nakazuje, lecz bardziej na takich naturalnych, gdzie istnieje współpraca.

Tak, to jest teraz ważne. Współpraca na zajęciach dużo mi daje. Ja jestem przeszczęśliwa, że mogę tu pracować i mieć kontakt ze studentami, bo jestem trochę jak wampir i wysysam energię z młodych ludzi. To jest wielki przywilej, nie każdy nauczyciel akademicki się do tego przyzna, ale uważam, że kontakt z młodymi ludźmi to coś co mnie trzyma w szyku, dodaje energii, powoduje, że dalej dziwie się światem i dla mnie jest to ogromnie satysfakcjonujące. Zwłaszcza jak trafi się człowiek, który zadziwi. Tutaj podać mogę przykład z teraz, studenta, którego znam od pierwszego roku, pana Patryka Hubalę. Przygotowuje on projekt, ponieważ po studiach dziennikarskich chce iść do szkoły filmowej. I jestem przeszczęśliwym człowiekiem, bo ten młodzieniec, o którego talencie wiedziałam od pierwszego semestru, wykonał fenomenalny film, który jest czymś w rodzaju portfolio, niezbędnego by móc starać się o miejsce w szkole filmowej. I kiedy patrzę jak świetnie ten człowiek to wszystko przemyślał, jak świetnie to zrealizował, jak to wszystko jest spójne i estetyczne to czuję wielką dumę. Jak coś się moim studentom udaje, jak coś jest zachwycającego, czy nawet jeżeli widzę po prostu wasze postępy, jak się rozwijacie przez te lata spędzone tutaj, to czuję ogromną satysfakcję.

A patrząc już w przyszłość, czy wyobraża sobie Pani, że za piętnaście czy dwadzieścia lat nadal Pani pracuje na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika?

Tak, mam nadzieję, ze tak będzie. Oczywiście liczę, że ta praca zostanie wzbogacona o nauczanie za granicą, tak jak udało mi się już raz wyjechać. Wierzę, że w przyszłości będzie to znów możliwe, już w wymiarze większym, niż tylko kilka godzin. Marzą mi się projekty zespołowe, w których będę członkiem, a może nawet kierownikiem. Liczę też, że kiedyś będę taką szczęściarą, że ktoś zza granicy włączy mnie do swojego zespołu. To jest istotne, że poza kontaktem ze studentami uczelnia daje też możliwość pracy z innymi badaczami,w ramach projektów czy konferencji. Liczę też, że rozwinie się nasz Media Lab i uda się to przełożyć teorię na bardziej praktyczną wiedzę i kwalifikacje, które pozwolą na organizację przez nas szkoleń czy utworzenie portali. Tak by kształcić nie tylko studentów i pracowników, ale też wykonywać usługi na rzecz biznesu i administracji publicznej.

Faktycznie, nawet w badaniach można zobaczyć, że w Polsce współpraca między uniwersytetami, a przedsiębiorstwami kuleje

Tak, i medioznactwo czy cała katedra jaka działa na wydziale politologii i studiów międzynarodowych jest tutaj uprzywilejowana i trochę zmuszona do współpracy, bardziej niż np. kierunki filologiczne, pedagogiczne czy inne.

Są też liczne opinie, które dyskredytują polski dorobek naukowy, wskazując, że jesteśmy daleko za zachodem.

My wcale nie odstajemy od zachodniego świata ani pod względem wyników badań, ani pod względem stosowanych metod. Oni mają może trochę inne pieniądze, inne narzędzia. U nas problemem jest czasem zakup programów komputerowych do analizy tekstu,a oni tym wszystkim dysponują od lat, oni się nie bawią w takie badania, które u nas są przedstawione w podręcznikach metodologicznych. Po prostu wrzucają określone korpusy do komputera, który to przetwarza zgodnie ze zdefiniowanymi procedurami.

Na sam koniec chciałbym zapytać się o kwestię bardziej związaną z życiem prywatnym. Znalazłem informację, że jedną z Pani pasji jest podróżowanie, to prawda?


Lubię wszelkie podróże. Relaksuje się w wiejskim klimacie, półdzikim, najlepiej bez ludzi. Bardzo lubię lasy, łąki, zwłaszcza te podmokłe, gdzie można zobaczyć piękną wierzbę, trochę rozpadającą się, której widok chwyta za serce. Uwielbiam i mam takie miejsce, gdzie mogę odpocząć i np. uprawiać nordic-walking. Ale na taką wieś to najlepiej na własnych nogach. Daleka podróż to już raczej nie egzotyka, nie kręcą mnie te klimaty. Bardzo lubię duże metropolie, bo one oferują bardzo ciekawą strukturę społeczną, niebanalną architekturę i mają pełno miejsc, gdzie można zgłębiać kulturę. Dlatego w maju, przy okazji wyjazdu do Brighton, odwiedzę pewnie Londyn, chociaż tam już mało jest miejsc nieznanych mi. A chciałabym zobaczyć na pewno Paryż, chociaż największym marzeniem wciąż jest Nowy York. Chciałabym tam spędzić chociaż tydzień i odwiedzić rozmaite, kultowe już miejsca.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   

0 komentarze: